Straciliśmy twarz i wiarygodność przez złą politykę w sprawie Ukrainy

Ziściły się nasze prawie wszystkie czarne wizje, w zakresie marketingu politycznego straciliśmy twarz i wiarygodność przez złą politykę w sprawie Ukrainy.

 

Partactwo wschodnie doprowadziło do dramatycznego stanu spraw, w którym już nie możemy kelnerować, ani nawet nikt nas nie zaprasza już do stołu jako głos doradczy. Przegraliśmy wizerunkowo wobec Ukraińców, dla Rosji jesteśmy państwem wrogim, a dla Zachodu, przynajmniej dla części państw zachodnich – prowadzimy politykę nieobliczalną i nie można nam wierzyć w sprawach wschodu, ponieważ jesteśmy przewrażliwieni z przyczyn, których nikt nie rozumie, ani my nie jesteśmy w stanie przedstawić w sposób wiarygodny.

Szczytem śmieszności jest to, że tak bardzo kombinując z tym zaangażowanym kelnerowaniem na rzecz spraw cudzych – wcale nie pomogliśmy, ponieważ zostaliśmy odseparowani w kluczowym momencie i nie mamy nic do gadania, nic do wniesienia. W efekcie – poprzez swoją wściekłą rusofobię i zaangażowanie tylko po jednej stronie konfliktu wyeliminowaliśmy się jako wiarygodna strona dialogu. Oczywiście tego media mainstreamowe nie napiszą, ważne że ogony wieprzowe i ośmiorniczki były smaczne…

Można było milczeć, można było poczekać – jak się rozwinie sytuacja, co więcej można było namawiać naszych ukraińskich partnerów do dystansu, uspokojenia sytuacji i porozumienia się przy stole wewnątrz narodowych rokowań! Można było, naprawdę – był na to czas w długich miesiącach zimowych. Niestety jednak, jeździło się na Majdan i skakało pod banderowską flagą, zamiast spokojnie się dystansować, rozumiejąc dwuznaczność ukraińskiego buntu.

Do tego wszystkiego oczywiście wylaliśmy na Rosję tyle zła, ile tylko byliśmy w stanie. Te nic nie znaczące deklaracje o nieuznaniu tzw. aneksji Krymu – czyli wyników referendum o niepodległości i włączenie w skład Federacji Rosyjskiej, których NIKT OD NAS NIE WYMAGAŁ! Jednakże w Moskwie i na Krymie zostały skrzętnie odnotowane – jako akty wrogości.

Jak bardzo różni się nasza polityka od polityki rządów Węgier, Czech i Słowacji, które to kraje w mniejszym lub większym stopniu po prostu powiedziały, że konflikt na Ukrainie ich po prostu nie dotyczy.

Teraz nie mamy już nic do powiedzenia, a Ukraińcy tylko stracą czas rozmawiając z naszymi władzami, ponieważ one nic nie mogą w sprawie ich dramatu. Warszawa na własne życzenie doprowadziła się do tak niebezpiecznej sytuacji – izolacji dyplomatycznej, w wykonaniu o zgrozo – zaprzyjaźnionych i sojuszniczych państw! To jest fenomen pachnący Monachium na kilometr!

Jesteśmy bowiem w sytuacji, w której ewentualne konsekwencje dramatu na Ukrainie dotkną nas bezpośrednio – fala uchodźców schroni się w Polsce, co jest pewne bo wynika z geografii i układu sieci transportowej pamiętającej jeszcze I Rzeczpospolitą. Gaz, także nam odetną w pierwszej kolejności i ewentualnie ropę. Na Ukrainie może się jeszcze bardzo wiele wydarzyć, a my nie będziemy mieli na nic żadnego wpływu, w tym także nawet na kwestię ewentualnej pomocy humanitarnej transportowanej przez nasze terytorium. Horror! W wyniku nieudolnej i niezaradnej polityki tego rządu, w tym w szczególności tego niestety ministra spraw zagranicznych staliśmy się praktycznie przedmiotem w rozgrywce – ograniczając swoją rolę do buforu pomiędzy „prawdziwym zachodem” a Ukrainą w rozsypce.

W zasadzie nawet władze ukraińskie jakby chciały mogą mieć już do nas pretensje, ponieważ co prawda niczego im nie obiecywaliśmy, ale okazaliśmy się TOTALNIE NIESKUTECZNI, na pewno Ukraina mając takiego rzecznika jak obecny rząd w Polsce – daleko w Europie nie zajedzie. Widzą to już chyba sami Ukraińcy, albowiem na szczęście są bardzo rozsądni w swoich postulatach wobec zachodu, gdzie w zasadzie poza jednym apelem ich banku centralnego – nie skierowano żadnych postulatów wobec Polski.

Można nie mieć złudzeń, albowiem na podstawie prosty analiz widać, że bardzo szybko Ukraina stanie się dla nas konkurentem w zabieganiu o zachodnią pomoc i inwestycje, a dla zachodu będzie tylko i wyłącznie balastem, gdyż nie ma w ogóle koncepcji na wykorzystanie jej potencjału, czego najlepszym dowodem jest rdzeń gospodarczy umowy stowarzyszeniowej – pozwalający Ukrainie na wpięcie się we wspólny rynek, ale bez wymogów modernizacyjnych. Każdy, kto zna unijne Traktaty, wie że taka konstrukcja jest albo wynikiem rozpaczy, albo braku nadziei.

Więcej postów