Pracownik jest własnością pracodawcy?

Niby oczywista oczywistość, a jednak wciąż trzeba przypominać. Człowiek nie jest rzeczą. Człowiek nie jest własnością innego człowieka.

 

Pracownik nie jest własnością kierownika, kierownik nie jest własnością dyrektora, dyrektor nie jest własnością właściciela firmy. Żaden człowiek nie jest własnością innego człowieka. Czasy niewolnictwa w Europie minęły. By nie wróciły powinnyśmy stale walczyć o zachowywanie zasad, na których zbudowana jest nasza cywilizacja. Jedną z nich jest prawda o godności człowieka jako osoby wolnej.

Aby dobrze to zrozumieć należy przypomnieć czym jest własność. Oczywiście własność jest zagadnieniem wieloaspektowym, ale interesuje mnie jej aspekt etyczny. Wynika on z rozumienia samej natury człowieka i przeznaczenia własności. Kwestie etyczne przenikają zarówno ujęcie społeczne własności, gospodarcze i prawne. Dlatego własność można zdefiniować jako “zdolność moralną do rozporządzania dobrami materialnymi, podobnie jak swoją  osobowością, czyli całkowicie i wyłącznie”.

Przy czym wolność posiadania ma nie tylko charakter materialny, ale wyraża się również w postaci autonomii duchowej w odniesieniu do własności. Sama przez się nie przedstawia żadnej wartości ani społecznej, ani gospodarczej. Nabiera jej wówczas, gdy jest użytkowana, gdy staje się przedmiotem działalności gospodarczej i społecznej.

Istotnym elementem takiego ujęcia jest wyjście poza rozumienie własności jako dobra gospodarczego. Dlaczego to podkreślam. Dzieje się tak, ponieważ ważnym jest traktowanie własności jako subiektywnego poczucia posiadania danego przedmiotu. Dlaczego subiektywnego? Z prostej przyczyny. Wszak inne odczucia wzbudzi posiadanie drogiego samochodu u biednego człowieka, a inne u milionera, który ma całą stajnię przeróżnych samochodów. To subiektywne poczucie w odniesieniu do własności skutkuje ciekawymi efektami.

Bywa niekiedy, że ludziom od samego posiadania wielu rzeczy w głowie się przewraca. W głowie, w duszy i na umyśle. Niestety tak. Można stracić rozum od nadmiaru. Ludzie posiadają damy, posiadają mieszkania. Posiadają ekskluzywne samochody, wysokiej klasy rowery, wypasione gadżety.

Posiadają i wciąż dobierają, żeby jeszcze więcej posiadać. Z każdym dniem posiadacza rozrasta się jego posiadanie. Do granic pojemności duszy ludzkiej, bo garaż dużo zmieści, ale dusza zachłannego człowieka zmieści jeszcze więcej.

I jak tak człowiek rozpędzi się w tym pożądaniu posiadania, to pojawia się nowy cel. Bardzo intrygujący i wzbudzający największe emocje. Jaki cel? Pojawi się drugi człowiek. Przedmioty nie mogą w takim stopniu zaspokoić żądzy posiadania, jak władza nad drugim człowiekiem. Władza wyrażająca się w przekonaniu, że drugi człowiek, najczęściej pracownik, jest w naszym posiadaniu. Jest od nas w pełni zależny. Jest naszą własnością. Do czego nas to zaprowadzi, gdy zaczniemy “użytkować” człowieka, gdy stanie się przedmiotem a nie podmiotem?

Posiadanie, które w odniesieniu do przedmiotów wyraża się w  możliwości ich przetwarzania, konsumpcji lub zniszczenia, albo też przekazywania innym ludziom, w odniesieniu do człowieka przyjmuje postać złowieszczą. Kim staje się pracownik, gdy właściciel fabryki, dyrektor biura, rektor na uczelni, czy jakikolwiek inny zarządca tak będzie go traktował, jakby celem było zniszczenie, moralne upokorzenie, wyeksploatowanie do granic możliwości. Gdy apetyt takiego władcy-zarządcy rozrośnie się poza granice jego ego, czyli w gruncie rzeczy nie będzie miał granic, to zamieni się on w tyrana.

Jeżeli szef traktuje pracownika jak swoją własność skutek może być tylko jeden. Jest nim zniszczenie pracownika. Zniszczenie człowieka. Nie traktuje go już jak swego bliźniego. Traktuje go jak rzecz, jak przedmiot. O ile nie jeszcze gorzej. Tak jak w konsumpcji, której celem jest zużycie, wykorzystanie dla swoich potrzeb, może dojść do nadużycia kończącego się obżarstwem, opilstwem, gadżetomanią itd., tak w sytuacji, gdy traktujemy pracownika jak swoją własność może dojść do niegodnego nadużycia. Do podeptania godności ludzkiej.

W większości jesteśmy chrześcijanami. Wyznajemy podobne wartości. W tej sytuacja w stosunkach na linii pracodawca pracobiorca powinno być wszystko w porządku. I dyrektor i zwykły pracownik chodzą do tego samego kościoła. To dlaczego jest inaczej? Dlaczego nie jest dobrze? Ponieważ zbyt wielu szefów, zbyt wielu zarządzaczy zatraca w sobie zdolność widzenia w pracowniku człowieka. Człowieka obdarzonego godnością i wolnością. Może uboższego, może nie tak ustosunkowanego, może nie tak inteligentnego, ale jednak człowieka.

A przecież każdy człowiek jest wolny. I żaden człowiek nie jest własnością innego człowieka. Nawet jak jest on niego bardzo zależny, gdy jest uwiązany do granic wolności, to nie przestaje być wolny. Nie zapominajmy o tym. Nigdy. Niszcząc wolność innych, stajemy się tyranami. Stajemy się wrogami wolności. Wrogami człowieka i człowieczeństwa.

Paweł Janowski

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.