Oblicza klęski w sztabie Komorowskiego

W niedzielny wieczór do warszawskiego Fortu Sokolnickiego, gdzie odbywał się wieczór wyborczy Platformy Obywatelskiej nikomu z partii się zbytnio nie spieszyło.

Już od ok. godz. 19 z przecieków było jasne: prezydent Komorowski wybory przegrał. Tej porażki Bronisława Komorowskiego na własne oczy nie chciało oglądać wielu czołowych polityków PO – na wieczorze zabrakło m.in. ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, szefa resortu administracji Andrzeja Halickiego, czy posła Stefana Niesiołowskiego. Pojawiła się za to premier Ewa Kopacz, którą wspierały koleżanki – szefowa MSW Teresa Piotrowska i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Zarówno one, jak i inne osobistości zaproszone na wieczór wyborczy nie ukrywały, że spodziewały się zupełnie innego wyniku.

Tuż przed godz. 21, kiedy stało się jasne, że przegranej prezydenta w II turze wyborów już nic nie zmieni, a w dodatku cisza wyborcza została przedłużona o półtorej godziny, w sztabie Bronisława Komorowskiego zapanowała irytacja. Dziennikarze pytali o ocenę prezydenckiej kampanii.

– Czas na to przyjdzie po ogłoszeniu wyników i będzie je przedstawiał szef sztabu, który był odpowiedzialny za wszystkie strategiczne decyzje – odpowiadał Jakub Rutnicki, poseł PO i członek sztabu. Wyraźnie wskazywał, że winnym jest Robert Tyszkiewicz, szef kampanii. Ten, wyczuwając nastroje, nie pchał się na salę pełną gości i przycupnął na rogu fortu, jakby chciał się ukryć. Odpowiedzi na pytania dotyczące klęski w kampanii najwyraźniej chciał też uniknąć m.in minister Michał Kamiński, który na wieczorze wyborczym nie pojawił się, w oczy biła też nieobecność prezydenckiego ministra Tomasza Nałęcza – obaj pojawili się za to w telewizyjnych studiach.

Inni – ale to raczej z obowiązku – pojawili się w Forcie Sokolnickiego. Niczym meteor przez salę przeleciał minister skarbu Włodzimierz Karpiński, był też wicepremier Tomasz Siemoniak, ministrowie z KPRM – Marcin Kierwiński i szef doradców pani premier Jacek Rostowski. Miny jednak mieli nietęgie. Minister infrastruktury Maria Wasiak, niczym Pendolino czmychnęła z wieczoru wyborczego, by nie odpowiadać na pytania dziennikarzy. Na placu boju zostali tylko członkowie komitetu honorowego prezydenta – reżyser Andrzej Wajda, rajdowiec Rafał Sonik oraz aktorzy – Janusz Gajos, Anna Nehrebecka, Wojciech Pszoniak. Ich miny mówiły wyraźnie – nie tak to miało wyglądać…

Fakt.pl

Więcej postów