Najgłupsze rzeczy, które Polacy robią w samolotach

Na pokładzie odrzutowca niejednego rodaka poniosła ułańska fantazja. Na co dzień przekonują się o tym pracownicy linii lotniczych, którzy obsługują połączenia z Krakowa, Warszawy i innych polskich miast. I właśnie ich zapytaliśmy o najbardziej traumatyczne (i śmieszne) wspomnienia.

– Sytuacje można podzielić na dwie kategorie. Część z nich związana jest z zachowaniem pasażerów po alkoholu. Pozostałe są znacznie bardziej zabawne i wynikają chyba z gapiostwa lub niewiedzy podróżnych – twierdzi Alicja, stewardesa, która na pokładzie samolotu pracuje już 6 lat.

  1. Sikanie do szafy

– U mnie tylko dzięki temu, że szefowa pokładu była w bufecie nie doszło do „tragedii”. Podróżny najpierw w poszukiwaniu toalety wszedł do pokładowej szafy na ubrania, a potem spróbował swoich sił przy drzwiach do kokpitu. Na szczęście szefowa wskazała mu właściwą drogę do toalety, którą miał za plecami. Na innym rejsie koleżanki nie miały takiego refleksu. Dobrze, że to było lato i w szafie nie było płaszczy – mówi stewardesa Ewelina. Z opowiadań pracowników z innych linii lotniczych wynika, że nie jest to przypadek odosobniony i nie dotyczy on jedynie polskich pasażerów. – Zwłaszcza na rejsach charterowych, gdy pasażerowie nie są obyci z lataniem takie sytuacje często mają miejsce – dodaje jeden z naszych rozmówców.

Problem w tym, że podróżni, nawet jak już znajdą toaletę, nie zawsze wiedzą jak zachować się w środku. – Siedzę sobie na jumpseacie [miejsce, które zajmują członkowie załogi podczas startu i lądowania – przyp. red.] chwilę po starcie i widzę, że coś wylewa się spod drzwi toalety. Pomyślałem, że pasażerka, która z niej korzysta zatkała umywalkę. Jakie było moje zdziwienie kiedy wyszła i powiedziała, że nie zauważyła zamkniętej deski… Nie przeszkodziło jej to jednak w załatwieniu potrzeby – opowiada Jacek, steward z kilkuletnim stażem. Jak sam mówi, widział już naprawdę dużo, ale ludzie wciąż potrafią go zaskoczyć.

  1. To jest MOJA PÓŁKA

Podróżni często myślą, że razem z miejscem wykupili półkę, która znajduje się nad danym fotelem. Czasami, w „ferworze walki”, są w stanie zrobić wszystko, aby zdobyć miejsce w schowku. – W jednym z samolotów półkę bagażową nad trzema rzędami foteli zajmowała tratwa ratunkowa. Dodam, że jest ona bardzo ciężka i do jej wyjęcia potrzebne są trzy osoby. Widocznie musiała komuś przeszkadzać. W pewnym momencie personel zobaczył, że tratwa leży w przejściu. Do tej pory zastanawiam się jak to ktoś zrobił – opowiada Anna. Mimo, że już nie lata, sytuacje z pracy stewardesy bawią ją do dziś.

Z kolei Ewelina, w obawie o bójkę na pokładzie, musiała interweniować w dość nietypowej sprawie. – Wielogodzinny lot, późna pora. Stoję sobie mniej więcej w środkowej części samolotu, witam pasażerów i co widzę? Dwóch panów szarpie torbę i jednocześnie próbuje umieścić resztę swoich rzeczy na półce. A jak do siebie krzyczeli! Zanim zdążyłam tam podejść było jasne, że kłócą się o miejsce w schowku. Wyglądali, jak dwóch przedszkolaków walczących o zabawkę – mówi ze śmiechem. – Jeden z nich nie był zachwycony, gdy powiedziałam mu, że półka nie jest przypisana do miejsca i ktoś inny miał prawo położyć tam swój bagaż – dodaje.

  1. Syndrom PKS-u

Jedna z największych zmor stewardes. – Samolot ledwo dotknął kołami ziemi, a w twoją stronę rusza tłum. Nawet ja nie odważyłabym się wstać kiedy samolot pędzi jeszcze po pasie. A zadowolone z siebie matki biorą z półek bagaże, dziecko na ręce i do wyjścia. Zaraz za nimi podążają osoby, które przed startem wjeżdżały do samolotu na wózkach inwalidzkich. A tu – cudowne ozdrowienie! Jeszcze zanim samolot się zatrzyma, masz przed sobą tłum ludzi gotowych do wyjścia. To nic, że prosimy, aby usiedli i że kołowanie może potrwać nawet i 40 minut – mówi Ewelina.

  1. Kolorowe jarmarki

Okazuje się, że polscy pasażerowie uwielbiają klaskać nie tylko po lądowaniu. Równie dobrze wychodzi im to w rytm muzyki. Dodając akordeon i głośne śpiewy mamy swoistą „biesiadę po polsku”. Jeden z amerykańskich pasażerów był w takim szoku, że postanowił podzielić się tym, co zaobserwował na serwisie YouTube.

Jednak do „tanga trzeba dwojga”. Jeżeli nie ma odpowiedniego towarzystwa, pozostają stewardesy. – Pasażerowie często nie mogą zasnąć i po prostu się nudzą. – Najczęściej to my jesteśmy „lekarstwem na nudę” – mówi Anna. – Kiedyś na długim nocnym rejsie przyszedł do mnie pan i zaczął opowiadać swoją historię życia. Ciężko się go było pozbyć – dodaje.

  1. Alkohol zza pazuchy

Dla wielu alkohol pozostaje nieodłącznym towarzyszem podróży. Wielokrotne prośby personelu o nie spożywanie trunków zakupionych na lotnisku najczęściej nic nie dają. Impreza zaczyna się już na lotnisku. – Inwencja naszych podróżnych bywa imponująca. – Alkohol przelewają np. do butelek w połowie wypełnionych coca-colą. Nic nie możemy im udowodnić. Nawet jeżeli po takiej „coca-coli” zaczynają biegać po pokładzie bez spodni, co autentycznie przydarzyło mi się na jednym z rejsów – wspomina Anna.

Zainteresowani są najczęściej świetnie przygotowani. Już w domu zaopatrzyli się w plastikowe kubeczki. Pół biedy, jeżeli delikwent upije się i pójdzie spać. – Awantury z pijanymi pasażerami to nasz chleb powszedni. I nie chcę powiedzieć, że to Polacy piją najwięcej, ale na pewno są gdzieś w czołówce – mówi Anna. Najczęściej „wesoły osobnik” uprzykrza życie współpasażerom. – W samolocie może być nawet 250 osób i nie wszystkich jesteśmy w stanie dopilnować – tłumaczy.

I choć takie podróżowanie bywa męczące, to jak zgodnie podkreślają nasi rozmówcy rzadko kiedy trzeba wzywać na pokład służby porządkowe.

NEWSWEEK.PL

Więcej postów