Samochody, telefony i koń. Tak zorganizowana grupa przestępcza korumpowała agenta CBA

Zbigniew M., do niedawna szef warszawskiej delegatury CBA, przez dwanaście lat brał łapówki od liderów zorganizowanej grupy przestępczej. Były wśród nich drogie auta, sprzęt elektroniczny, a nawet pieniądze na zakup konia – dowiedział się Onet.

To już kolejna afera w służbach specjalnych w ostatnim czasie. Prokuratura Krajowa postawiła zarzuty Zbigniewowi M. – funkcjonariuszowi, który przez lata robił zawrotną karierę w policji i Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Okazało się jednak, że w tym czasie współpracował z liderami grupy, która trudniła się przestępczym procederem na szeroką skalę

Zbigniew M. został zatrzymany 8 stycznia w Warszawie. Tego samego dnia aresztowano Rafała G., byłego wiceszefa pionu operacyjnego CBA i najbliższego współpracownika Zbigniewa M. Prokuratura postawiła im zarzuty łapownictwa. Jak pierwszy o tym fakcie poinformował TVN24.

Onet zapoznał się z aktami sprawy Zbigniewa M. Wynika z nich, że zatrzymania byłych funkcjonariuszy CBA wiążą się ze śledztwem w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej, która zajmowała się wyłudzaniem podatku VAT w ramach handlu luksusowymi autami, częściami samochodowymi, sprzętem elektronicznym, wyrobami ze złota i srebra oraz płytami CD.

W tej sprawie toczy się równolegle kilka śledztw. Dotyczą one m.in. korumpowania funkcjonariuszy publicznych, w tym pracowników organów skarbowych, jednostek samorządowych oraz policjantów Centralnego Biura Śledczego i agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Zawrotna kariera Zbigniewa M.

Zbigniew M. przez lata pracował jako policjant Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji. Tam wyrobił sobie opinię solidnego „operacyjniaka”. Do CBA został przyjęty w sierpniu 2006 roku przez Mariusza Kamińskiego. Otrzymał stanowisko agenta specjalnego w Zarządzie Operacyjno-Śledczym CBA.

Przez następne lata robił błyskotliwą karierę. Jego teczka personalna jest pełna pochwał i nagród pieniężnych wypłacanych regularnie, co kilka miesięcy. Zazwyczaj były to kwoty od dwóch do ośmiu tysięcy złotych. W grudniu 2008 roku Zbigniew M. został awansowany przez Mariusza Kamińskiego na stanowisko kierownika sekcji w Zarządzie Operacyjno-Śledczym.

Jego kariera zwolniła nieco w 2010 roku, kiedy nowym szefem CBA był już Paweł Wojtunik. Wówczas Zbigniew M. został odwołany z funkcji kierownika sekcji i przeniesiony na stanowisko agenta specjalnego w Wydziale Werbunkowym Departamentu Operacyjno-Śledczego CBA.

Jednak w następnych latach funkcjonariusz znów udowodnił swoją wartość w oczach przełożonych. Był wielokrotnie nagradzany, m.in. za działania przy sprawie ustawiania przetargów publicznych w Głównym Urzędzie Statystycznym. Doszło wtedy do zatrzymania kilku urzędników tej instytucji. W 2012 roku został nawet mianowany przez Wojtunika na stanowisko Naczelnika Wydziału III Departamentu Operacyjno-Śledczego CBA.

Jednak szczytowy moment kariery Zbigniewa M. nastąpił w 2016 roku, kiedy nowym szefem CBA został Ernest Bejda. Wówczas funkcjonariusz otrzymał awans na stanowisko szefa delegatury CBA w Warszawie, a więc jednej z najważniejszych i najbardziej prestiżowych jednostek w kraju.

Do niespodziewanego zwrotu akcji doszło w październiku 2017 roku. Z dokumentów, które widzieliśmy, wynika że Bejda zdecydował się zdegradować Zbigniewa M. na funkcję eksperta w delegaturze CBA w Krakowie. Dlaczego? W pisemnej decyzji w żaden sposób nie uzasadnił tej nagłej roszady kadrowej. Można się jedynie domyślać, że decyzja szefa CBA była związana ze śledztwem w sprawie Zbigniewa M., które prokuratura wszczęła zaledwie kilka miesięcy wcześniej.

Zbigniew M. ostatecznie nie zgodził się na zmianę stanowiska i został zwolniony ze służby przez Bejdę pod koniec 2017 roku.

Przyjaciel z policji

Do zatrzymania funkcjonariusza doszło dopiero trzy lata później. W styczniu tego roku Prokuratura Krajowa postawiła Zbigniewowi M. zarzuty z art. 228 k.k. oraz art. 65 k.k. Pierwszy z nich dotyczy przyjmowania łapówek w związku z pełnieniem funkcji publicznej, a drugi uczynienia źródła stałego dochodu z popełnianego przestępstwa lub działania w grupie przestępczej.

Onet zapoznał się z aktem oskarżenia w tej sprawie. Wynika z niego, że wyróżniający się wzorową służbą Zbigniew M. przez dwanaście lat przyjmował łapówki od zorganizowanej grupy przestępczej. Jej liderem był Jacek K., ale za bezpośrednie kontakty z agentem CBA odpowiadał inny członek grupy Michał Ch. – w przeszłości policjant Komendy Stołecznej, a prywatnie przyjaciel Zbigniewa M.

„Ze Zbyszkiem łączy mnie 30-letnia znajomość. Znamy się i przyjaźnimy prywatnie, jak i zawodowo, kiedy pracowałem jeszcze w policji. Nasze żony są koleżankami związanymi nawet rodzinnie przez ich babcie” – zeznawał w prokuraturze Michał Ch.

Pierwszą łapówkę Zbigniew M. miał przyjąć w grudniu 2005 roku, kiedy pracował jeszcze w stołecznej policji. Było to 10 tys. zł przeznaczone na zakup Volkswagena Golfa. Kolejne łapówki otrzymywał już jako agent CBA. Michał Ch. przekazał mu w następnych latach m.in. dwa telefony komórkowe o wartości 10 tys. zł, tablet marki Apple za 2 tys. zł, iPhona 5S wartego 3 tys. zł, 20 tys zł gotówki i samochody do „nieodpłatnego użytkowania”, wśród nich Mazdę CX 5, Seata Alhambra i Skodę Superb.

W 2016 roku Zbigniew M. otrzymał też 30 tys. zł na zakup konia sportowego „Just Cherry ex Jasnota”. „Koń ten był przez rok poszukiwany przez Zbyszka dla swojej córki, która zajmuje się uprawianiem tego sportu, a jej osiągnięcia sportowe zmuszały już do poszukiwania lepszego konia” – relacjonował w prokuraturze Michał Ch.

Do spotkań ze Zbigniewem M. dochodziło najczęściej na parkingu przy ul. Poleczki, gdzie mieści się warszawska delegatura CBA lub w stajni w Raszynie, gdzie był przechowywany koń agenta CBA.

Jak twierdzi Michał Ch., niektóre łapówki miały być przeznaczone również dla drugiego z zatrzymanych funkcjonariuszy, czyli Rafała G., byłego wiceszefa pionu operacyjnego CBA. Tak było w przypadku wspomnianych telefonów komórkowych. “Było to zrobione w uzgodnieniu z Jackiem K. i była to forma podziękowania za dotychczasową współpracę Zbigniewowi M. i Rafałowi G., jako funkcjonariuszom CBA” – tłumaczył śledczym Michał Ch.

Łapówki i informacje

Z zeznań oskarżonych wynika, że w zamian za łapówki, Zbigniew M. nie przeszkadzał grupie Jackowi K. w „interesach”. Jednocześnie funkcjonariusz CBA otrzymywał od nich informacje o konkurencyjnych grupach przestępczych.

„W moim odczuciu systematyczne przekazywanie łapówek miało na celu utrzymanie pozytywnych kontaktów ze Zbigniewem M., jako funkcjonariuszem CBA, co na pewno było korzystne dla działalności przestępczej Jacka K. Zbigniew M. uzyskiwał informacje o przestępstwach popełnianych przez inne osoby” – zeznawał Michał Ch.

Jego słowa potwierdził Jacek K. W rozmowie ze śledczymi wyjaśniał, że Michał Ch. odpowiadał za kontakty z CBA i często konsultował z nim, czy wycofać się z jakiegoś interesu ze względu na zainteresowanie służb.

„Te konsultacje z Ch. były prowadzone na bieżąco. Z jego strony przekaz był jednoznaczny: działaj dalej i informuj i aby moje nazwisko nie pojawiało się wśród podmiotów funkcjonujących w procederze. Chodziło przede wszystkim o to, abym nie podpisywał żadnych dokumentów związanych z przedmiotowym procederem” – zeznawał Jacek K.

W pewnym momencie Jacek K. chciał nawet wypłacać Zbigniewowi M. regularną „pensję” w postaci 10 tys. zł miesięcznie. Okazało się jednak, że Michał Ch. nie przekazywał tych pieniędzy agentowi CBA, tylko przeznaczał je na własne potrzeby. Tak przynajmniej zeznał w prokuraturze.

Zarzuty postawione Zbigniewowi M. dotyczą łącznie dziesięciu łapówek przyjętych w latach 2005-2017. Grozi mu za to 10 lat więzienia.

Rajdowy mistrz Polski i mafia pruszkowska

Sprawa byłego szefa warszawskiej delegatury CBA została wyłączona z większego śledztwa Prokuratury Krajowej dotyczącego zorganizowanej grupy przestępczej Jacka K., które toczy się od czerwca 2017 roku. Zostało ono wszczęte po zawiadomieniu złożonym przez ówczesnego szefa CBA Ernesta Bejdę.

Grupa zajmowała się karuzelowym obrotem luksusowymi autami, sprzętem elektronicznym (zwłaszcza produktami marki Apple), kruszcami (w tym granulatem srebrami i wyrobami ze złota) oraz kompilacjami muzycznymi. W proceder było zaangażowanych kilkadziesiąt podmiotów gospodarczych zarejestrowanych m.in. w Czechach, Bułgarii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, czy na Cyprze.

Jedną z kluczowych postaci w grupie był Filip N., rajdowy mistrz Polski z 2017 roku. W toku śledztwa ustalono, że to on przekazywał – za pośrednictwem Jacka K. – środki finansowe na funkcjonowanie „karuzeli”.

„Filip N. i Jacek K. decydowali o pozyskiwaniu nowych podmiotów do działalności przestępczej oraz rodzaju asortymentu, który w danym okresie był wykorzystywany w ramach obrotu. Także do wyżej wymienionych należało podejmowanie decyzji co do opłacania tzw. „słupów” i pełnomocników, którzy wykonywali czynności związane na przykład z wypłacaniem z kont bankowych ustalonych sum pieniężnych” – czytamy w jednym z dokumentów sądowych.

Z ustaleń śledczych wynika, że grupa była świetnie zorganizowana, a jej poszczególni członkowie pełnili w jej ramach ściśle określone role. Przykładowo – Tomasz G. był nieformalnym księgowym grupy i koordynował czynności związane z pozyskiwaniem i przepływem towarów, Piotr K. zajmował się pozyskiwaniem „słupów”, a Jerzy K. wyszukiwaniem spółek, które miały służyć za tzw. znikających podatników, czyli podmioty, które wewnątrz UE dokonują zakupu towaru od spółki wiodącej, a następnie sprzedają go na rynku krajowym. Na koniec wystawiają fakturę z obowiązującym podatkiem VAT, ale nie odprowadzają go do budżetu państwa. Po kilku miesiącach taka spółka była likwidowana.

Istotną rolę w grupie odgrywał też Michał Ch. Według prokuratury zapewniał „parasol ochronny” ze strony służb nad całą nielegalną działalnością. To on przekazywał łapówki Zbigniewowi M. Był jednym z najbardziej zaufanych ludzi Jacka K., któremu ten powierzał specjalne zadania, w tym pozyskiwanie środków finansowych liczonych w milionach złotych m.in. od gangsterów z mafii pruszkowskiej.

Niewyjaśnione wątki

Śledztwo w sprawie grupy Jacka K. wciąż się toczy. Z dokumentów, które widzieliśmy, wynika że prokuratura bada jeszcze kilka różnych wątków. Najważniejsze z nich dotyczą:

  • łapownictwa funkcjonariuszy CBA i CBŚP
  • przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy CBA i CBŚP oraz działania przez nich na szkodę interesu publicznego (chodzi o kilka odrębnych zdarzeń dotyczących kilkunastu osób)
  • łapownictwa samorządowców przy okazji rejestracji w Starostwie Powiatowym w Wołominie pojazdów mechanicznych jako specjalnych
  • łapownictwa osoby pełniącej funkcję publiczną w organach skarbowych w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych
  • przyjęcia korzyści majątkowej przez osobę piastującą kierowniczą funkcję w ramach grupy LOTOS S.A. w związku z organizowanymi przetargami na dostawę biokomponentów do paliw płynnych

Śledztwo w sprawie grupy Jacka K. było już wielokrotnie przedłużane, ostatnio postanowieniem zastępcy prokuratora generalnego do końca czerwca 2021 roku.

Mateusz Baczyński

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.