Rzecznik ratusza: „Sytuacja w szpitalach to armagedon. Lekarze nie wiedzą w co włożyć ręce”

Sytuacja w szpitalach to armagedon

Kolejna fala koronawirusa zbiera swoje żniwo. Liczba chorych niestety wciąż rośnie, pomimo zaostrzenia restrykcji przez rząd. Lekarze robią co mogą, by pomóc potrzebującym. Jednak w placówkach medycznych praktycznie skończyły się już wolne łóżka i respiratory. – Sytuacja w szpitalach to armagedon – skomentowała rzeczniczka stołecznego ratusza Karolina Gałecka.

Armagedon w miejskich szpitalach

Najgorzej jest w szpitalu Wolskim. Tam mamy już 20 pacjentów „na minusie”. Czyli takich, na których zabrakło już miejsca. Są upychani gdzie się da. Na korytarzach, w przejściu… Kolejnych 19 takich pacjentów jest w szpitalu Praskim. Są to pacjenci drugiego stopnia, czyli ze zdiagnozowanym koronawirusem, potrzebujący łóżek na oddziale covidowym – stwierdziła w rozmowie z „Super Expressem” Karolina Gałecka, która dodała, że w szpitalu Wolskim znalazło się też 12 osób, które nie maja zdiagnozowanego koronawirusa, ale mają objawy. Dla tych osób też nie było miejsca i były umieszczane gdzie tylko się da. Zaś w szpitalu Grochowskim – jak przekazała rzeczniczka – wolny był tylko jeden respirator.

Niewykonalne decyzje

Szpital Praski i Bielański przygotowują się do udostępnienia nowych łóżek dla pacjentów z covid-19. -Ale w obu przypadkach oprócz łóżek brakuje również respiratorów, ssaków i innych przyrządów medycznych. Dyrektorzy tych szpitali wystąpili do Agencji Rezerw Materiałowych o wsparcie, jednak z danych przekazanych mi na godzinę 12 wynika, że żaden sprzęt nie dojechał – stwierdziła Karolina Gałecka. Do Praskiego sprzęt z ARM przyjechał po południu.

Fatalna sytuacja nie dotyczy tylko miejskich szpitali. Placówki państwowe na całym Mazowszu również przeżywają krytyczny moment. – Obecnie przygotowanych jest 5 351 łóżek dla pacjentów z koronawirusem, w tym 555 miejsc respiratorowych, z czego zajętych jest 4 645 łóżek, w tym 529 łóżek respiratorowych. Na II poziomie zabezpieczenia na Mazowszu przygotowane są obecnie (łącznie ze szpitalami tymczasowymi) 4 536 łóżek dla pacjentów z koronawirusem, z czego zajęte są 4 222 łóżka – stwierdziła Ewa Filipowicz, rzecznik prasowy Wojewody Mazowieckiego.

Zdarzały się już jednak sytuacje, że brakowało urządzeń ratujących życie. – Każdy szpital oprócz respiratorów z wyznaczonych decyzjami wojewody, dysponuje też innymi respiratorami – w związku z tym wszyscy pacjenci w stanie zagrożenia życia powinni otrzymać pomoc. Taką nagłą sytuację, w której trzeba było pomóc przy użyciu miejsca respiratorowego nie objętego decyzją wojewody mieliśmy odzwierciedloną w sobotnich statystykach – stwierdziła Ewa Filipowicz, która nawiązała do rozbieżności w raporcie, z którego wynikało, że dwóch pacjentów w sobotę skorzystało z urządzeń spoza koronawirusowej puli.

Śmigłowce zamiast karetek

Dramatyczna sytuacja w szpitalach przekłada się również na bezpośrednie ratowanie życia przez załogi karetek pogotowia. Ambulanse ustawiają się w dużych kolejkach z pacjentami wymagającymi natychmiastowego przyjęcia na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Zdarza się, że karetki krążą również od placówki do placówki w poszukiwaniu wolnego miejsca. Problem też pojawia się przy potrzebie pomocy w terenie, np. przy wypadku, czy nagłym zagrożeniu życia. Przez to, że załogi pogotowia czekają pod SOR-ami, nie ma wolnych karetek i na miejsce wysyłane są śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Taka sytuacja miała nawet miejsce w poniedziałek, w podwarszawskim Legionowie. Kobieta z podejrzeniem zawału miała szczęście, że trafiła do miejscowej przychodni, gdzie poczekała na LPR.

SE.PL

Więcej postów