Zimą w Polsce gazu nie zabraknie. Zabraknue pieniędzy na gaz

niezalezny-dziennik-polityczny

Rekordowo wysokie ceny gazu, szantaż Gazpromu, problemy z innymi paliwami spowodowały, że obawy o dostępność paliwa gazowego zimą w Polsce i Europie rosną. Wiele wskazuje jednak na to, że większym wyzwaniem od zdobycia samego paliwa będzie znalezienie pieniędzy, by za nie zapłacić. Już obecnie gaz jest bowiem paliwem luksusowym, na które nie wszystkich stać.

  • Przy tak wysokich cenach gazu może się okazać, że surowca nie braknie, bo nie będzie na niego chętnych.
  • Jeśli doszłoby do dalszego ograniczenia podaży gazu, wówczas w największym zagrożeniu znalazłyby się firmy nawozowe.
  • Krajowe i zagraniczne wydobycie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa z nawiązką pokrywa zapotrzebowanie na gaz indywidualnych odbiorców.

Przy zużyciu na poziomie koło 20 mld m sześc. gazu rocznie Polska należy do średniej wielkości konsumentów tego paliwa z Europie. Wspomniane zresztą 20 mld m sześc. to rekordowy w historii wynik, uzyskany przez nas dopiero w 2021 roku.

– W tym roku zużycie gazu spadnie do około 18 mld m sześc. – anonsował niedawno prezes Gaz-Systemu Tomasz Stępień.

Jak tłumaczył, przewidywany spadek zużycia będzie skutkiem wzrostu cen gazu.

Do końca kwietnia struktura dostaw gazu do Polski była trójkierunkowa. Około 40-45 proc. surowca pochodziło z Rosji, porównywalna ilość z kierunków zachodnich (w tym LNG), a reszta z krajowego wydobycia.

Jednak pod koniec kwietnia Gazprom zerwał kontrakt na dostawy gazu do Polski. Rosjanie chcieli zmienić jednostronnie warunki umowy. Ponieważ Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo nie zgodziło się na to, dostawy surowca zostały wstrzymane.

Nowe gazociągi nie zastąpią gazu, ale pozwolą na sprawniejszy jego przesył (fot. mat. pras.)

Co bez Rosjan?

Czy nasze bezpieczeństwo gazowe w wyniku działań Rosji zmalało? Nie – intensyfikacja zakupów LNG, pobór gazu z Niemiec (także rosyjskiego – docierającego tam Nord Streamem) spowodowały, że problemów z brakiem surowca ze Wschodu nie odczuliśmy.

Jednak sytuacja nie jest tak prosta, a obecny stan może być niestety przejściowym. W podobnej sytuacji jak nasz kraj znalazły się z tych samych i nieco innych powodów: Holandia, Bułgaria, Dania, Łotwa, Finlandia oraz niektórzy odbiorcy z kilku innych krajów zachodniej Europy.

Według Gazpromu łącznie koncern okroił dostawy gazu do Europy z powodu „różnic” w kwestiach realizacji umów o około 30,5 mld m sześc.

Nie trzeba chyba dodawać, jaka była reakcja tych krajów. Skierowały one swoją uwagę na pozyskanie gazu z innych źródeł, a w części postanowiły z tego surowca zrezygnować, zastępując go innymi paliwami. Przykładowo, Łotwa zmniejszyła w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku konsumpcję gazu aż o 30 proc.

Oczywiście nie zawsze zmniejszenie popytu jest możliwe. Efektem tego było poszukiwanie gazu w innych źródłach i globalny wzrost cen surowca. Obecnie metr sześcienny gazu kosztuje nawet 6-7 razy więcej niż rok temu (nawet ponad 3 tys. dol. za tys. m sześc.).

Jak zauważają analitycy S&P Global, gazu w Europie obecnie nie brakuje, problemem jest jednak cena.

Gaz z Norwegii jest kluczowy w koszyku dostaw (fot. mat. pras.)

Komu płynie gaz

Jakie to będzie miało następstwa? Bardzo drogi gaz powoduje, że część konsumentów rezygnuje z niego lub ogranicza jego konsumpcję. Analitycy zastanawiają się, gdzie znajdzie się nowy swoisty punkt równowagi, w którym spotkają się popyt z podażą i akceptowalną przez klientów ceną surowca. Na razie tego nie widać, a ponad 3 tys. dolarów za tys. m sześc. gazu jest dla wielu odbiorców ceną zaporową.

– Problemem może okazać się nie niedostępność, a cena gazu dla odbiorców przemysłowych. Obecnie obserwujemy szereg spółek z Europy Zachodniej, które ze względu na dużą energochłonność branży, w której działają, ograniczają moce produkcyjne lub je trwale zamykają – mówi nam Jakub Szkopek, analityk Erste.

– Przykładów takich zamknięć jest wiele. Rumunia w ostatnim czasie zamknęła produkcję aluminy, Norsk Hydro zamyka elektrolizę aluminium na Słowacji. Dodatkowo Nyrstar zamyka jedną z największych hut cynku w Holandii ze względu na wysokie ceny gazu. Warto zwrócić uwagę, że przy bieżących cenach energii elektrycznej, CO2 i węgla produkcja cynku czy aluminium dla spółek nieposiadających własnych źródeł energetycznych lub hedgingu jest nieopłacalna. Podobnie w ostatnich dniach jest z produkcją stali w technologii elektrycznej, sody w procesie Solvaya czy produkcji nawozów – dodaje Szkopek.

Zresztą i na polskim podwórku mamy przykłady wyłączeń produkcji (czy przynajmniej redukcji) z powodu wysokich cen gazu. Problemy mają nasze spółki azotowe. Głośno o zwolnieniach wśród załogi z powodu wysokich cen gazu stało się też przy okazji zapowiedzi producenta ceramiki Cerrad.

Paradoksalnie, mniejszy popyt ze strony biznesu może skutkować spadkiem cen gazu, zwłaszcza że to właśnie przemysł odpowiada za większość zużycia gazu. Według danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej za 2019 rok przemysł i produkcja energii z gazu odpowiadały za około 51 proc. konsumpcji surowca. Potrzeby komunalne to nieco ponad 35 proc.

– Wyłączenia produkcyjne przekładają się na niższy popyt na surowce energetyczne i jeśli niekorzystna sytuacja hydrologiczna w Europie się unormuje, to możemy liczyć na uspokojenie cen surowców energetycznych w niedalekiej przyszłości – przekonuje Szkopek.

Zapasy gazu w magazynach to zbyt mało, aby czuć się bezpiecznie (fot. mat. pras.)

Ucierpi jednak wielu

Obecna sytuacja będzie miała jednak długofalowe skutki i każe się zastanowić nad przyszłością wielu branż. Przykładem niech będzie branża azotowa. W jej przypadku gaz ziemny jest podstawowym surowcem. Bez niego nie da się produkować nawozów azotowych i wielu innych związków.

Wypowiedzi przedstawicieli branży nawozowej sugerują, że 70 proc. mocy wytwórczych nawozów w Europie zdecydowała się na znaczące ograniczenie produkcji. O ograniczeniach w produkcji, czy wręcz wstrzymaniu, informowały Grupa Azoty, Yara, Borealis, CF Industrie.

Spadek produkcji, jaki obserwujemy w Europie w kolejnych tygodniach, przełoży się na wyraźny wzrost cen nawozów. O ile obecnie sezon nawozowy na półkuli północnej jest martwy, to na jesieni zaczynają się prace polowe pod zasiew zbóż ozimych. Wówczas mogą występować braki surowca na rynku i będziemy obserwowali adekwatny wzrost cen. Jeżeli marże na produkcji się poprawią, będzie możliwe wznowienie produkcji przez spółki.

Na razie jednak dane analityczne nie pozostawiają złudzeń. Produkcja nawozów przy obecnych cenach gazu jest nieopłacalna. Świetnie ilustrują to marże na nawozy (w dolarach na tonie) – dane za Bloombergiem i Erste Group Research. O ile w maju w najgorszym przypadku (za mocznik) utrzymywały się one na zerze, to dwa miesiące później marża na tym samym związku przekroczyła -1500 dol. Co więcej, ujemne marże notowano wówczas na wszystkich typach nawozów, na wszystkich głównych europejskich rynkach.

W praktyce więc do każdej wyprodukowanej tony nawozu spółki dokładały nawet 1500 dolarów. Oczywiście w mniejszym stopniu dotyczyło to firm, które zabezpieczyły się na ryzyko wystąpienia tak gwałtownego wzrostu cen czy też są zintegrowane pionowo z producentami gazu.

Jak jednak pokazuje przykład norweskiego koncernu Yara (teoretycznie mającego dostęp do taniego gazu), nawet i to nie wystarcza.

Zdaniem specjalistów obecnie obserwowane wysokie ceny gazu prawdopodobnie zdynamizują dążenie europejskich producentów do transformacji w kierunku bezemisyjnej produkcji amoniaku z wykorzystaniem wodoru.

Komu wyłączyć gaz w czarnym scenariuszu?

A jeśli jednak przyszłoby do najgorszego i gazu by zaczęło brakować? Możliwy zakres ograniczeń dostarczania gazu ziemnego wynika z rozporządzenia Rady Ministrów z 17 lutego ubiegłego roku w sprawie sposobu i trybu wprowadzania ograniczeń w poborze gazu ziemnego (Dz. U. z 2021 r., poz. 549).

W praktyce mówimy więc o 12 stopniach zasilania. Z tego pierwszy to maksymalna moc umowna (czyli dostawy bez żadnych ograniczeń), a 12 stopień to całkowity brak gazu.

W praktyce wyłączenia nie będą dotykać odbiorców gazu ziemnego w gospodarstwach domowych. Ponieważ krajowe wydobycie, zgromadzone zapasy, wydobycie w Norwegii i import LNG z nawiązką pokrywają zapotrzebowanie tej grupy odbiorców, spokojnie może spać także szereg innych grup.

Zresztą o tym, iż gazu nie zabraknie dla odbiorców indywidualnych, mówił wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin.

Problemy może jednak mieć w przypadku braku wystarczającej ilości gazu przemysł. Zwłaszcza dotyczyć to może zakładów azotowych (najwięksi konsumenci gazu w Polsce) oraz niektórych innych dużych konsumentów gazu, bezpośrednio niezwiązanych z zaopatrzeniem ludności. Istnieje zresztą bardzo szczegółowy plan komu i w jakim stopniu ograniczać dostawy gazu.

I choć wydaje się to obecnie mało prawdopodobne, niestety taka możliwość istnieje. W połowie pierwszej dekady obecnego stulecia przekonały się o tym firmy nawozowe. Gazowy spór na linii Moskwa – Mińsk spowodował ograniczenie dostaw surowca do Polski z Rosji – a nie istniała wtedy dla nich alternatywa – i w efekcie mniej gazu było dla spółek nawozowych.

wnp.pl

Więcej postów