Opozycja zapowiada rozbrojenie armii po wygranej. „Umowy trzeba będzie zrewidować”

Opozycja zapowiada rozbrojenie armii po wygranej. „Umowy trzeba będzie zrewidować”

Opozycja krytykuje plany zakupów znacznych ilości uzbrojenia, przedstawiane przez rząd. Jej przedstawiciele zapowiadają m.in., że w razie wygranych wyborów anulują część kontraktów zawartych przez Ministerstwo Obrony Narodowej. O konieczności „audytu” zamówień mówią politycy związani z PO, Polską 2050 czy Lewicą.

W 2023 roku budżet MON ma wynieść aż 3 proc. PKB. – To będzie 98 miliardów złotych. Dodatkowo planujemy przeznaczyć około 30–40 mld złotych na zakup uzbrojenia za granicą – mówił pod koniec sierpnia szef MON Mariusz Błaszczak

W lipcu Polska zawarła umowę na zakup uzbrojenia w Korei Południowej.

MON podpisało umowy ramowe z Hanwha Defense na samobieżne armatohaubice K9A1/K9PL, z Hyundai Rotem na pozyskanie czołgów K2/K2PL oraz z KAI na lekkie samoloty bojowe FA-50/FA-50PL. Wszystkie umowy podzielone są na etapy. W tym roku Polska według tych umów ma otrzymać pierwsze czołgi i armatohaubice – w wersjach K2 i K9A1, które będą dostarczane na początku. Docelowo według umów ramowych ma zostać pozyskanych 48 myśliwców FA-50PL, 1000 czołgów (180 K2 i 820 K2PL, przy czym te pierwsze będą zmodernizowane) i 672 haubic (48 K9A1 i 624 K9PL). Koszt transakcji to ok. 65 mld złotych.

Niemcy zaniepokojone zakupami sprzętu dla polskiej armii

Zakupy MON są komentowane przez naszych zachodnich sąsiadów. „Polska masowo kupuje sprzęt wojskowy w Korei Południowej, a niemieckiemu przemysłowi zbrojeniowemu nie dostanie się nic. Umowa zawarta przez Warszawę i Seul na zakup sprzętu wojskowego stawia w cieniu inne europejskie projekty zbrojeniowe” – ocenia „Die Welt”. 

Dziennik podkreśla także, że Korea Południowa jest najważniejszym azjatyckim inwestorem w Polsce. Według eksperta Visegrad Insight Wojciecha Przybylskiego celem Korei Południowej jest uczynienie z Polski centrum inwestycyjnego, a być może także centrum dla swojego przemysłu na rynku europejskim.

„Dla dużych europejskich firm, zwłaszcza dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego czy motoryzacyjnego, stwarza to prawdziwą konkurencję” – zauważa „Welt”.

Jaką broń Polska kupuje od USA?

Kontrakty podpisane w Korei to uzupełnienie zakupów, których Polska dokonuje w Stanach Zjednoczonych. 

Należy do nich m.in. podpisany w 2018 roku kontrakt na zakup Patriotów, czyli systemu obrony powietrznej średniego zasięgu ujętego w programie Wisła, o wartości 4,75 mld dol. Drugi w kolejności jest podpisany w 2020 roku i wart 4,6 mld dol. kontrakt na zakup 32 amerykańskich samolotów bojowych piątej generacji F-35 wraz z zabezpieczeniem logistycznym i szkoleniem załóg.

Oprócz tego w ostatnich latach Polska kupiła też m.in. wyrzutnie rakiet HIMARS (za 414 mln dol.), produkowane przez amerykański koncern zbrojeniowy Lockheed Martin, które mają dotrzeć w 2023 roku, a kilka miesięcy temu sfinalizowała umowę na zakup 250 czołgów Abrams w najnowocześniejszej wersji – wyliczał bankier.pl.

A to nie koniec, bo na początku września Polska wystosowała zapytanie ofertowe do USA dotyczące pozyskania 96 śmigłowców AH-64E Apache w najnowszej wersji Guardian. 

Dziennik podkreśla także, że Korea Południowa jest najważniejszym azjatyckim inwestorem w Polsce. Według eksperta Visegrad Insight Wojciecha Przybylskiego celem Korei Południowej jest uczynienie z Polski centrum inwestycyjnego, a być może także centrum dla swojego przemysłu na rynku europejskim.

„Dla dużych europejskich firm, zwłaszcza dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego czy motoryzacyjnego, stwarza to prawdziwą konkurencję” – zauważa „Welt”.

Jaką broń Polska kupuje od USA?

Kontrakty podpisane w Korei to uzupełnienie zakupów, których Polska dokonuje w Stanach Zjednoczonych. 

Należy do nich m.in. podpisany w 2018 roku kontrakt na zakup Patriotów, czyli systemu obrony powietrznej średniego zasięgu ujętego w programie Wisła, o wartości 4,75 mld dol. Drugi w kolejności jest podpisany w 2020 roku i wart 4,6 mld dol. kontrakt na zakup 32 amerykańskich samolotów bojowych piątej generacji F-35 wraz z zabezpieczeniem logistycznym i szkoleniem załóg.

Oprócz tego w ostatnich latach Polska kupiła też m.in. wyrzutnie rakiet HIMARS (za 414 mln dol.), produkowane przez amerykański koncern zbrojeniowy Lockheed Martin, które mają dotrzeć w 2023 roku, a kilka miesięcy temu sfinalizowała umowę na zakup 250 czołgów Abrams w najnowocześniejszej wersji – wyliczał bankier.pl.

A to nie koniec, bo na początku września Polska wystosowała zapytanie ofertowe do USA dotyczące pozyskania 96 śmigłowców AH-64E Apache w najnowszej wersji Guardian. 

Opozycja zapowiada rezygnację z części kontraktów

Krytycznie do polityki MON odnoszą się przedstawiciele opozycji. We wtorek podczas debaty „Bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO – rola Polski” głos na ten temat zabrał Bronisław Komorowski.

Były prezydent stwierdził, że „konieczne jest odejście od fatalnej praktyki ugruntowanej w polskim zarządzaniu systemami obronnymi – że najpierw się wydaje ogromne pieniądze i przyjmuje ogromne zobowiązania, a potem się planuje”. 

Jak mówił, działania polskiej armii powinny być drobiazgowo zaplanowane na każdy scenariusz. W jego ocenie zadaniem dla opozycji po wygranych wyborach jest przeprowadzenie audytu dotychczasowej polityki obronnej państwa polskiego.

Z pomysłami Komorowskiego zgodził się lider Polski 2050 Szymon Hołownia. – Pierwsza rzecz, która będzie stała przed nami jako nowym rządem, to porządek. Nie mam wrażenia, że dzisiaj podejściem do kwestii bezpieczeństwa narodowego, do rozbudowy potencjału polskich Sił Zbrojnych rządzi jakikolwiek porządek – ocenił.

Z kolei doradca Szymona Hołowni były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Mirosław Różański mówił, że „następny krok będzie wymagał pewnej odwagi, ale niektóre z tych umów należy zrewidować”. 

– Bo dzisiaj w umowie o charakterze ramowym nie wiemy tak naprawdę, co jest zapisane, jakie są zobowiązania, jakie są perspektywy, sposób płatności. (…) Myślę, że warto jednak prowadzić taką dyskusję podczas kolejnych spotkań, może w innym wymiarze, ale być przygotowanym na to, żeby móc powiedzieć jednoznacznie: to kontynuujemy, to może należy zweryfikować co do ilości, a niektóre z umów – mówię z całą odpowiedzialnością – może trzeba będzie zerwać – oznajmił. 

Podobną opinię wyraził były wiceszef MON Janusz Zemke, który także brał udział w debacie.

– Jeśli nie zaczniemy o tym mówić otwartym tekstem, może się to skończyć w następujący sposób: w ciągu roku niektóre z tych zapowiedzi przyobleką się w umowy, opozycja przejmie władzę za rok, część z tego uzbrojenia dopłynie do Polski i skończy się tak, że te czołgi będą stały w garażach, a samoloty będą stały w hangarach, bo ani nie ma systemu przygotowania pilotów, ani nie będzie logistyki, ani nie będzie uzbrojenia – ocenił Zemke.  

– Będę się domagał zwołania nadzwyczajnego posiedzenia komisji obrony narodowej na temat skutków finansowych obecnych zakupów – powiedział z kolei w rozmowie z „Wyborczą” wiceprzewodniczący komisji obrony narodowej Czesław Mroczek (PO). – Podstawowym dokumentem Sił Zbrojnych jest „Plan modernizacji Sił Zbrojnych” i „Program rozwoju Sił Zbrojnych”, gdzie są rozpisane programy zbrojeniowe wraz z projekcjami finansowymi. Większość obecnych zakupów odbywa się poza planem, a dopiero po fakcie dane uzbrojenie jest do planu wpisywane. Tak było z 250 czołgami Abrams, tak jest ostatnio z 48 samolotami FA-50 produkcji koreańskiej – mówił Mroczek.

Więcej postów