Studium strachu PiS. Ekspert: A może chodzi o to, żebyśmy to my się bali?

Niezależny dziennik polityczny

PiS-owi strach zajrzał w oczy. Blady strach w PiS. Panicznie się boją. Strach przed oddaniem władzy sięga zenitu. Od pewnego czasu ta wizja PiS w strachu nakręca zwolenników opozycji i daje wiatr w żagle. Komisja ds. wpływów rosyjskich, marsz 4 czerwca i spot z Auschwitz spotęgował ją jednak ze zdwojoną siłą. Jak bardzo PiS się boi? A może manipuluje strachem? – To nie jest strach. Myślę, że Jarosław Kaczyński nawet się teraz cieszy – ocenia jeden z ekspertów.

Odkąd sondaże polityczne przestały dawać PiS nadzieję na samodzielne rządy, każde zachowanie tej partii oceniane jest przez pryzmat strachu. Komisja ds. wpływów rosyjskich oraz spot z Auschwitz przelały jednak czarę. PiS pokazał, że nie cofnie się przed niczym, że wszystkie hamulce puściły. “Nikt o zdrowych zmysłach czegoś takiego by nie wymyślił, ich strach musi być ogromny” – pomyślał pewnie niejeden Kowalski.

Co drugi komentarz w sieci dotyczy strachu. “PiS panicznie się boi porażki. Jest w apogeum strachu przed utratą władzy. Panikuje”, “Strach i desperacja PiS przesuwa granice nieprzekraczalne”, “PiS popełnia błędy i to poważne. Strach zajrzał im w oczy i tracą łby”, “To jest strach, ci ludzie z PiS już wiedzą, że przegrają wybory” – oceniają Polacy.

Strach tak naprawdę zdominował odbiór wszystkich działań PiS. Ze strachu atakują dziennikarzy TVN, ze strachu chcą wyeliminować Tuska, atakują marsz 4 czerwca, wykorzystali Auschwitz do uderzenia w przeciwników.

Czy tak wielki strach faktycznie w PiS jest?

– Z pewnością jest w tym jakaś niepewność co do wyników wyborów. Widać obawy. Ale za wcześnie mówić o strachu. Poczynania Jarosława Kaczyńskiego wcale nie świadczą o tym, że to jest strach i że ostatnie działania nie mają sensu. One mają sens. Nic nie jest takie, na jakie wygląda. Moim zdaniem Kaczyński osiąga to, co chciał – reaguje Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku politycznego.

W jaki sposób?

Ekspert uważa, że spot z Auschwitz, owszem, wyrwał się spod kontroli, a PiS musi teraz robić dobrą minę do złej gry. – Choć wpisuje się to w retorykę Kaczyńskiego, gdyż wśród wyborców PiS utrwala przekonanie, że wszyscy, którzy popierają Tuska to w pewnym sensie zwolennicy Niemców. I samoistnie powoduje to, że uczestników marszu postrzegają jako związanych z Niemcami. To takie prostackie widzenie świata – zaznacza.

– Natomiast sam Kaczyński osiągnął to, o czym marzył. Rozbicie w opozycji, z czego ludzie byli niezadowoleni, dawało sporą alternatywę wyborczą. Jest wiele osób, które np. nie lubią PO i osobiście Donalda Tuska, i które były skłonne głosować np. na Hołownię, czy Kosiniaka-Kamysza. W momencie, gdy lex Tusk ich zjednoczył i razem wyruszą w marszu 4 czerwca, to będą kojarzeni z Tuskiem. Jarosław Kaczyński bardzo się z tego cieszy. Spolaryzował scenę i nakleił etykietkę. Bo wiele osób może nie pójść na wybory, żeby zagłosować na “tuskowych”. Już widzę to po niektórych wpisach w internecie – uważa Wiesław Gałązka.

Ale przyznaje: – W PiS doskonale zdają sobie sprawę, że jakaś część prawdy tkwi w powiedzeniu Czarzastego, że “po wyborach albo oni, albo my będziemy siedzieć”. I część osób, która z opozycji pisowskiej nie dostanie się do parlamentu, może się obawiać śledztw, czy innych problemów. To jednak jeszcze nie jest panika. A jeśli będzie, to w niskich szeregach.

Zwolennicy PiS to w tej chwili taka obrona Częstochowy. Bronią siebie. Mają pewne obawy, co zrobi opozycja. Ale czy można dostrzegać panikę u tych, którzy mają stosunkowo wysokie notowania? I wiedzą, że nie stracą aż tak bardzo władzy? Jeśli przegrają, będą bardzo silną opozycją, mają ze sobą prezydenta, szefa NBP, Trybunał Konstytucyjny. I będą skłonni sypać piasek w tryby odnowy proponowanej przez ewentualnie zwycięską opozycję.

Wiesław Gałązka

Po ludzku można jednak sobie wyobrażać, jak można czuć się na myśl o utracie władzy…

“Jeśli chodzi o utratę władzy, mogą być wręcz przerażeni”

– Ja nie powiedziałbym, że rządzący boją się przegranych wyborów. Uważam, że dziś większe szanse na wygranie wyborów ma ekipa rządząca niż opozycja, m.in. z powodu braku zdecydowania opozycji, w jakiej formule przystąpić do wyborów. Ale jeśli chodzi o utratę władzy, w PiS mogą być wręcz przerażeni – przyznaje dr hab. Łukasz Scheffs z Zakładu Marketingu Politycznego i Socjotechniki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który naukowo zajmuje się m.in. wpływem strachu na podejmowanie decyzji politycznych i wykorzystywaniem go w działaniach politycznych.

Jest autorem książki o strachu w polityce, był jednym z organizatorów konferencji naukowej pt. “Instrukcja obsługi strachu”

– W czasie swoich rządów sporo nagrandzili. Utrata władzy oznacza utratę wpływów, choćby w zakresie redystrybucji pieniądza publicznego i obsadzania stanowisk np. w spółkach skarbu państwa. PiS zdążyło ugruntować swoją pozycję jako partia rządząca i dziś na pewno odczuwa strach, że może tę pozycję utracić. W tym sensie spot z wykorzystaniem Auschwitz można traktować jako objaw strachu. Ale czy jest on podyktowany histerią? Chyba nie. To bardziej strach nastawiony na zmobilizowanie swojego elektoratu, który w dużej mierze podziela te fobie i uprzedzenia. Ma on wywołać w nim strach, który wynika m.in. z doświadczeń historycznych – komentuje.

Sama wymowa spotu nie zdziwiła go jednak: – W mojej ocenie to nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy jakaś formacja polityczna – w tym przypadku PiS – sięga po argumentację, która oddziałuje na naszą pamięć, wciąż żywą i kultywowaną w wielu rodzinach, czy nasze emocje. Ten, kto projektuje taki przekaz, doskonale zdaje sobie sprawę, że ludzie nie chcą przeżywać takich obrazów jak obóz koncentracyjny ponownie. W związku z tym skojarzenie ma być jak najbardziej negatywne.

– Ale w swojej wymowie ten spot jest po prostu obrzydliwy. Pokazuje jedno – że autorom tego obrazu bardzo zależy na tym, żeby osiągnąć swój cel. Czyli zniechęcić do jednych i przekonać do siebie. Do wyborów zostało jeszcze kilka miesięcy, boję się pomyśleć, co będzie dalej. Nie starcza mi wyobraźni – dodaje.

Spot o Auschwitz i cała akcja pt. “ustawa i komisja” ws. rosyjskich wpływów to najbardziej szokujące objawu strachu ostatnich dni. Ale spójrzmy też, jak politycy PiS zaczęli obrzydzać Polakom marsz 4 czerwca. Jaki język pada pod adresem ewentualnych uczestników. “W marszu idą SB-cy,komuniści, wnuki Urbana, KODziarze…” – szydzi poseł Piotr Sak.

Europoseł Tomasz Poręba dopatrzył się zaś, “że w ostatnich tygodniach, choć nie ma na to żadnych przesłanek, trwa operacja obniżania poparcia dla PiS”.

Wszyscy widzą poruszenie na prawicy.

Politolog: A może to nie strach tylko straszenie?

Prof. Scheffs od razu jednak zwraca uwagę, że ostatnie działania PiS, które nasuwają takie wnioski – komisja ds. wpływów rosyjskich i spot z Auschwitz – mogą być objawem strachu, ale niekoniecznie.

– Osoby, które nie są zwolennikami PiS, odczytują je jako obawę i strach rządzących. To jest wygodne wytłumaczenie dla nich samych, bo oznacza, że sami dostali przysłowiowy wiatr w żagle. Ale czy tak na pewno jest? A może to jest straszenie? Może PiS i Zjednoczona Prawica nie tyle się boi, co chce, żebyśmy to my się bali? I na podstawie tej obawy dwa razy zastanowili się, na kogo zagłosujemy? Kto więc się boi, a kto ma się bać? Czy to jest działanie ludzi, którzy się boją? Czy działanie ludzi, których intencją jest, żebyśmy my się bali, bo oni czują się tak naprawdę bardzo pewnie? To są dwa różne rodzaje strachu – wskazuje.

Jeśli tak jest, to jest to niezwykle cyniczne. “Skoro my boimy się utraty władzy, to wy bójcie się jeszcze bardziej, bo inna władza może doprowadzić was tam, gdzie nie chcecie”. Gdyby źródłem strachu była tylko strategia obliczona na mobilizowanie jednych przeciwko drugim, to jesteśmy “świetnie” rozgrywani i może okazać się, że Jarosław Kaczyński jest znów w tym wyscigu przed wszystkimi. Niezależnie od tego, jak oceniamy PiS, ta partia zawsze miała bardzo przemyślaną strategię komunikacyjną. Byłoby dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdyby to działanie było efektem tylko i wyłącznie strachu. Albo inaczej – jeżeli jest to efekt strachu, to on wynika z czegoś więcej niż z intuicji wyborczej tej formacji.

dr hab. Łukasz Scheffs

Podkreśla: – Musielibyśmy znać intencje autorów, a tych nie poznamy nigdy. Czym innym jest bowiem spektakl polityczny, a czymś zupełnie odmiennym tzw. kuchnia polityczna, którą się przed nami ukrywa. Jeżeli obserwujemy strach rządzących, to z pewnością nie znamy jeszcze jego źródeł. Czy spot pojawił się dlatego, że elektorat odsuwa się od PiS? Czy zadziały się inne zdarzenia natury politycznej, które spowodowały, że zaistniała potrzeba upublicznienia takiego przekazu? Przypuszczam, że może wynikać to z wewnętrznych sondaży prowadzonych przez PiS, których wyniki wskazują, że w strukturze elektoratu zaszły znaczące zmiany. I to spowodowało, że pojawił się ten spot. A może wydźwięk marszu, który ma odbyć się 4 czerwca, jest społecznie o wiele większy, niż pierwotnie się wydawało?  A może jest to jedynie temat zastępczy?

Politolog: Zachowują się jak dzieci

Prof. dr hab. Jacek Wódz, socjolog polityki z Uniwersytetu Śląskiego, uważa, że za wcześnie mówić o panice w PiS. Czy widzi strach?

– Nie wiem. W PiS 90 proc. decyzji podejmuje jedna konkretna osoba. Nie potrafię ocenić, czy ona się boi. Bałbym się jednoznacznych ocen. Ja wśród elit politycznych PiS raczej widzę pewnego rodzaju zagubienie. To zdarza się politykom dość często. Ci ludzie nie są w niczym wyjątkowi. Polska elita polityczna w ogóle jest mało przygotowana do spełniania swojej roli politycznej. W Polsce jest zupełna posucha klasy politycznej – reaguje.

Podkreśla: – Na pewno w PiS mają świadomość, że ewentualność porażki nie jest iluzoryczna i to się może zdarzyć. Na pewno projekty polityczne, które w tej chwili PiS lansuje, nie są przygotowane przez ludzi fachowych. Na pewno widać gwałtowne ruchy, które nie zawsze są przemyślane. Ta ustawa jest napisana w sposób świadczący o tym, że pisali ją ludzie mało przygotowani. A ich gwałtowność powoduje, że nawet nie da się sensownie przewidywać. Z pewnych rzeczy mogą się wycofać.

Uważa, że panika może być jedną z hipotez. – Ale to, co widzimy, to może być również efekt wewnętrznych rozgrywek pomiędzy kilkunastoma osobami, które mają wpływ na decyzje. I PiS, i PO to partie wodzowskie. Tam nie ma żadnego zarządzania grupowego. One opierają się na lęku przed tym, co powie szef. Większość polityków w PiS to ludzie infantylni, którzy boją się reakcji szefa, co może oznaczać, że polecą trzy czy cztery miejsca na liście wyborczej i po wyborach nie będą mieli z czego żyć. Politycy zachowują się jak dzieci – mówi prof. Wódz.

Po czym w ogóle poznać, że formacja polityczna się boi?

Jakie są objawy strachu

– Jeżeli ktoś się boi to repertuar sygnałów, które temu towarzyszą, jest bogaty. Zaczynając od tego, że może podejmować decyzje, które są pochopne i nieprzemyślane, to zobaczymy to w braku spójnej strategii, np. komunikacyjnej. Ja dostrzegam tego pierwsze symptomy, ale czy oznacza to kataklizm? Wątpię. Kolejnym objawem strachu może być paradoksalnie wzmożona czujność i ostrożność. Kiedy się kogoś/czegoś boję, staram się kontrolować sytuację za wszelką cenę – tłumaczy dr Scheffs.

Kolejnym objawem faktycznego strachu może być to, że to nie będzie wcale ostatni taki spot. Że takich komunikatów, odnoszących się do naszych uprzedzeń i strachów, fobii i lęków może być więcej. Czyli obrzydliwość publikowanych materiałów może wzrastać. A to będzie kolejny argument na to, że w obozie rządzącym, z różnych powodów, pojawił się strach np. o utratę władzy.

dr Łukasz Scheffs

– Tak zachowuje się większość formacji politycznych. Bardzo często, jeśli ten strach jest realny, to ich działania zaczynają być bardziej chaotyczne. Jeśli jest to natomiast strach pozorowany, to będzie się wpisywał w szerszą i dłuższą strategię komunikacyjną, układającą się jednak w logiczną całość – mówi.

Część z tych symptomów widział wcześniej w PO. – Ostatnia kampania parlamentarna była kiepska. Kampania prezydencka 2020 też była słaba. Wkradł się chaos, który spowodował, że w pewnym momencie nad przebiegiem kampanii prezydenckiej – w PO – nikt chyba nie panował. Ona działa się już sama. W pewnym momencie Bronisław Komorowski, w 2015 roku, też na placu boju został chyba sam. Objawem strachu jest to, że wszyscy, którzy zaangażowani są w politykę mainstreamową, nagle znikają, gdy dzieje się coś niepokojącego. Wolą wyczekać – wymienia. 

A dziś?

– Dziś po stronie opozycji widzę “ciekawą” batalię o to, kto jest najważniejszy. Tak naprawdę nie wiadomo, jak opozycja pójdzie do wyborów. Zajmuje się swoimi listami wyborczymi tak bardzo, że jako obywatel mam poczucie, że chyba przestała interesować się mną. Widzę niezdecydowanie i częste zaklinanie rzeczywistości, że na pewno wygramy, bo musimy wygrać. Ale to w dużej mierze zależy to nie tylko od pomyłek i niewłaściwych kroków PiS, ale również od spójnej komunikacji z wyborcami, strategii, a tej mi wciąż brakuje – odpowiada.

Źródło: natemat.pl

Więcej postów