Po tekście “Wyborczej” były poseł PiS traci lukratywną posadę w PGE Dystrybucja. “Wcisnęło go w fotel. Był zszokowany”

Niezależny dziennik polityczny
Wtej sprawie, widząc nieudolność działań Ministerstwa Aktywów Państwowych, interweniował sam premier Donald Tusk. 15 dni po skandalicznej nominacji na dyrektorką posadę z pensją ponad 30 tys. zł były poseł PiS Jerzy Bielecki został zdegradowany. Nie dostanie też ani grosza odprawy.

– Koniec cackania się w nieskończoność z tłustymi kotami PiS. W końcu ktoś walnął ręką w stół i podjął męska decyzja – zacierają ręce PGE Dystrybucja.

I opowiadają, co wydarzyło się w lubelskiej siedzibie spółki: – Pan Bielecki został zaproszony do siedziby spółki w Lublinie. Przyjechał spodziewając się sympatycznej rozmowy dotyczącej nowych obowiązków dyrektorskich. Kiedy usłyszał, że straci stołek był totalnie zaskoczony. Nic nie mówił, siedział wbity w fotel. Po kilku chwilach próbował jeszcze walczyć, ale ostatecznie zgodził się na zaproponowane mu twarde warunki. Najważniejsze, że nie otrzyma odprawy za 15 dni przepracowane na dyrektorskim stołku. Bo to przecież byłoby głęboko niemoralne.

Spółka PGE Dystrybucja, czyli miejsce etaty dla “tłustych kotów” PiS

Ujawniona przez “Wyborczą” historia wręcz szokowała. Oto kilka faktów.

28 lutego pisowski zarząd mającej siedzibę w Lublinie PGE Dystrybucja – spółki skarbu państwa dostarczającej energię do ponad 5,6 mln osób – powołał byłego posła PiS Jerzego Bieleckiego na fotel dyrektora generalnego oddziału w Zamościu. Bez jakiegokolwiek konkursu z kontraktem menedżerskim w wysokości ponad 30 tys. zł (bez premii). Bielecki na tym stanowisku zastąpił innego polityka PiS, byłego członka zarządu województwa, Andrzeja Olborskiego, który zaledwie dzień wcześniej odszedł na emeryturę.

Pikanterii sprawie dodawał fakt, że kontrakt menedżerski Bieleckiemu wręczył zarząd PGE Dystrybucji ściśle powiązany z politykami PiS, a jego rozwiązanie skutkowało dla spółki skarbu państwa, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, 12-miesięczną sowitą odprawą. Ma ona wynikać z zakazu pracy Bieleckiego w konkurencji.

– Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że szastanie pieniędzmi w spółce PGE Dystrybucja wprost przekłada się na wysokość rachunków za prąd, które płaci ponad pięć milionów Polaków, klientów tej spółki. Tak wynika z obowiązujących przepisów – opowiadali “Wyborczej” pracownicy PGE Dystrybucja, którzy poinformowali nas o awansie Bieleckiego.

Sprawa tym bardziej bulwersowała, że zarząd PGE Dystrybucja zatrudniający Bieleckiego to nominanci i politycy PiS na czele z członkami zarządu spółki b. radnym wojewódzkim województwa lubelskiego Janem Franią i b. zastępcą burmistrza Kraśnika Zbigniewem Dżugajem (o ich zarobkach piszemy poniżej). W Ministerstwie Aktywów Państwowych (MAP) Borysa Budki o ich dymisji mówiło się od początku roku, jednak odwołania wciąż nie było.

PGE Dystrybucja przelała czarę goryczy. Ministerstwo Aktywów Państwowych na celowniku Tuska

Nasz tekst o posadzie dla byłego posła PiS Jerzego Bieleckiego zrobił piorunujące wrażenie. Trafił na biurko premiera Donalda Tuska, który według naszych informacji dał Budce kilka godzin na wyjaśnienia skandalu.

Jeszcze tego samego dnia po południu właściciel PGE Dystrybucja – Polska Grupa Energetyczna – wydał krótki komunikat o dymisjach w lubelskiej spółce. 28 lutego odwołany został cały, pięcioosobowy zarząd PGE Dystrybucja i cała siedmioosobowa rada nadzorcza, w której także zasiadali nominanci PiS na czele z Lucjanem Cichoszem. To w przeszłości senator i były poseł PiS, w latach 2020-2023 dyrektor stadniny w Janowie Podlaskim, z której odchodził w niesławie.

Skala, a przede wszystkim charakter odwołań w PGE Dystrybucja nie miał dotąd precedensu. – W ciągu trzech minut wypowiedzenie otrzymało mailem 12 osób. O nagłym charakterze zmian niech świadczy nasza strona internetowa, gdzie przy zakładce o władzach spółki, wciąż pojawia się informacja że taka strona nie istnieje. Choć istniała jeszcze w środę o godz. 15:30, kiedy wychodziliśmy z pracy do domu – tłumaczyli “Wyborczej” pracownicy PGE Dystrybucja.

A wpływowy polityk Platformy Obywatelskiej dodawał oburzony: – Nie może być tak, że my rządzimy w państwie od połowy grudnia zeszłego roku, a dwa i pół miesiąca później zarząd PGE Dystrybucja, jak gdyby nigdy nic, zawiera szkodliwe kontrakty, z punktu widzenia skarbu państwa i obywateli, z politykami PiS. Oczywiście, jest to możliwe, bo przez dwa i pół miesiąca spółką PGE Dystrybucja rządzą politycy Prawa i Sprawiedliwości, jak gdyby nic się w państwie nie zmieniło.

A inny polityk PO wskazywał na resort Borysa Budki: – PGE Dystrybucja przelewa czarę goryczy. Powiem tak: za wolno, za wolno, za wolno.

Dlaczego Jerzy Bielecki tak łatwo odpuścił sowitą a odprawę?

PGE Dystrybucja przez kilka dni pozostawała bez zarządu i rady nadzorczej. Dopiero w następnym tygodniu, 7 marca powołana nową radę, na czele której stanął prof. Zbigniew Pastuszak, ekonomista, zastępca rektora Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS). Pastuszak został też p.o. prezesa PGE Dystrybucji, do czasu wyłonienia nowych władz spółki.

Jedną z pierwszych decyzji tymczasowego zarządu PGE Dystrybucja było pozbawienie Bieleckiego nowej dyrektorskiej posady. – Informujemy, że spółka nie komentuje spraw kadrowych – tak na pytanie “Wyborczej” o sytuacji Bieleckiego w PGE Dystrybucja odpowiedziało w ostatni poniedziałek biuro prasowe spółki z Lublina.

Jak ustaliliśmy Bielecki został zaproszony do siedziby centrali lubelskiej spółki na piątek 15 marca. Był przekonany, że wizyta dotyczyć będzie spraw organizacyjnych związanych z nową posadą. Kiedy usłyszał, że z dniem 5 marca przestaje być dyrektorem był początkowo totalnie zaskoczony. Kiedy ochłonął próbował walczyć

– Ale dość szybko został sprowadzony na ziemię. Zrzekł się wszelkich odpraw wynikających z 15. dniowego zatrudnienia na fotelu dyrektora generalnego oddziału w Zamościu. W zamian mógł wrócić na poprzednie stanowisko, czyli funkcję szeregowego dyrektora ds. sieci, gdzie odpowiadał m.in. za konserwacje oświetlenia wzdłuż głównych dróg – słyszymy od naszego informatora w PGE Dystrybucja, który dodaje, że Bielecki będzie tam zarabiał tyle, co przed awansem, czyli ok. 10 tys. zł.

W sumie rozmowa nowych władz z Bieleckim trwała ok. pół godziny, po czym były poseł PiS wrócił do Zamościa, by się spakować i zwolnić gabinet dyrektora generalnego.

Dlaczego Jerzy Bielecki był taki ważny dla Prawa i Sprawiedliwości?

52-letni Jerzy Bielecki pochodzi z Janowa Lubelskiego. W powiecie to do niedawna człowiek instytucja. Były radny, starosta janowski i poseł Prawa i Sprawiedliwości trzech kadencji. 

W listopadzie 2022 r., na niespełna rok przed końcem kadencji, niespodziewanie dla wszystkich złożył mandat poselski. Wkrótce wyszło na jaw, z jakich powodów to zrobił. Okazało się, że postanowił usunąć się w cień robiąc miejsce Michałowi Moskalowi, 28-letniemu dyrektorowi Biura Prezydialnego PiS, czyli osobistemu sekretarzowi Jarosława Kaczyńskiego. To właśnie Moskal zastąpił na tym stanowisku Barbarę Skrzypek, słynną panią Basię przez lata będącą prawą ręką prezesa PiS.

Moskal został wtedy wyznaczony przez Kaczyńskiego do robienia kariery w polityce, zresztą w październiku 2023 r. startując z 2. miejsce listy PiS został posłem. A Bielecki, w zamian za usunięcie się w cień miał otrzymać lukratywną posadę w spółce skarbu państwa. 

Wkrótce po zrzeczeniu się mandatu poselskiego został odnaleziony w PGE Dystrybucja, na fotelu zastępcy dyrektora ds. sieci, gdzie odpowiadał m.in. za konserwacje oświetlenia wzdłuż głównych dróg. Jednak ta posada i zarobki, według naszych informatorów, Bieleckiemu nie odpowiadały. Stąd krótki awans na funkcję dyrektora departamentu PGE Dystrybucja w Zamościu, z pensją co najmniej 30 tys. zł., który pod koniec lutego opisała “Wyborcza”.

Jak zarobki byłych prezesów PGE Dystrybucja ujrzały światło dzienne?

Spółka skarbu państwa PGE Dystrybucja to jedna z większych polskich firm. Spółka zatrudnia ponad 10 tys. osób i dostarcza energię elektryczną do 5,6 mln odbiorców. Swoim zasięgiem pokrywa prawie połowę kraju w siedmiu okręgach: Białystok, Zamość, Rzeszów, Skarżysko-Kamienna, Łódź, Lublin i Warszawa-Teren.

PGE Dystrybucja od 2016 r. to świetne miejsce pracy dla prominentnych działaczy PiS i ich rodzin. Pomijając odwołanych pod koniec lutego członków zarządu, działaczy partii Kaczyńskiego, czyli Franię i Dżugaja w przeszłości w zarządzie energetycznego giganta zasiadał Andrzej Pruszkowski, prezydent Lublina z PiS w latach 1998-2006, z wykształcenia socjolog po KUL.

PGE Dystrybucja niczym źrenicy w oku chroniła wysokość pensji członków zarządu, tak jak i kadry kierowniczej. Jednak, kiedy do zarządu – dzięki politycznym koneksjom – wszedł radny wojewódzki PiS, wspomniany Andrzej Pruszkowski zarobki ujrzały światło dzienne. Dzięki oświadczeniom majątkowym, które musieli składać samorządowcy wyszło na jaw, że w 2018 r. członkowie zarządu PGE Dystrybucja zarabiali, bez dodatków, po 53 tys. zł. miesięcznie. Wówczas ta suma zrobiła ogromne wrażenie, także w PiS.

To właśnie wtedy prezes PiS Jarosław Kaczyński kazał działaczom partii w całym kraju wybierać: posady w spółkach skarbu państwa, albo kariery polityczne. Pruszkowski wybrał biznes i krótko po tym z zarządu PGE Dystrybucja został odwołany popadając do dziś w partyjną niełaskę.

PGE Dystrybucja to także miejsce pracy wpływowych polityków PiS i ich rodzin. Zastępcą dyrektora departamentu inwestycji była tam obecna poseł PiS z Lublina Magdalena Filipek-Sobczak. Natomiast dyrektorką biura do spraw komunikacji w PGE Dystrybucji była żona wicemarszałka województwa lubelskiego Michała Mulawy z PiS. Według pracowników spółki funkcję tę utworzono specjalnie dla żony pana wicemarszałka.

Źródło: wyborcza.pl

Więcej postów