Stawianie warunków wstępnych do rozmów Niemcom to co najmniej znaczna naiwność

Ciekawe informacje wychodzą z otoczenia pana prezydenta elekta. W zasadzie nawet nie tylko ciekawe, ale wręcz trudne w interpretacji.

Rzekomo jedna z osób kojarzona z otoczenia pana prezydenta elekta, miała by w jednej z mainstreamowych gazet przedstawić kilka postulatów wstępnych dotyczących możliwości ustosunkowania się z Niemcami na zasadach partnerskich. Dotyczyło to: przestrzegania praw Polaków, kwestii systematyki podejścia do rozmów o Ukrainie, niesprzeciwiania się budowie baz NATO w Polsce oraz złagodzenie kwestii klimatycznych względem naszych realiów.

W ogóle sama kwestia takiego zachowania się ludzi z otoczenia pana prezydenta elekta jest trudna w interpretacji, ponieważ nie ma zwyczaju, żeby prezydent elekt już prowadził politykę zagraniczną. Jednakże to możemy jeszcze przełknąć, wiadomo że wszystko się może zdarzyć i wszystko jest elementem gry, więc gra się toczy a pan prezydent elekt już ją rozpoczął. Natomiast nie da się zupełnie zrozumieć zestawiania tych czterech elementów, które jest po prostu trudne do przełożenia na skalę wyzwań i problemów w naszych relacjach z Niemcami, jak również samo wymieszanie spraw polsko-niemieckich z zagadnieniami, w których interesu naszych krajów łączą się w polityce Unii Europejskiej jest niebezpieczne i naiwne.

Czym innym są bowiem sprawy wewnątrz Unii Europejskiej i te, które załatwiamy na Zachodzie między sobą, a czym innym są sprawy, które dotyczą wschodu. Podobnie z pierwszej kategorii możemy wydzielić kwestie dotyczące bilateralnych spraw polsko-niemieckich.

Problematyka polskiej mniejszości narodowej w Niemczech jest problemem silnie ciążącym na naszych bilateralnych stosunkach, niestety nasi niemieccy partnerzy kierują się plemienno-terytorialnym rozumieniem praw mniejszości i lepiej traktują muzułmanów, którzy głośno krzyczą jak nie dostają niemieckiego socjalu niż Polaków, których wspólnota w Niemczech jest obecna od przed wojny. Dla osób chętnych warto poczytać o historii wspaniałej organizacji Związek Polaków w Niemczech, który istniał w Rzeszy przed wojną i był przedmiotem prześladowania – tak jak cała polska wspólnota w Niemczech. Niemcy dzisiaj stoją na stanowisku, że ze względu na zmiany jakie zaszły po II Wojnie Światowej na naszym rozgraniczeniu, w ogóle nie może być mowy o mniejszości narodowej polskiej w Niemczech. Osoby, które tam są, traktują jako gastarbeiterów i ich potomków. Polakom odebrano status mniejszości narodowej w 1940 roku, ten stan nie został do dzisiaj zmieniony. Podnoszenie, że władze demokratycznej RFN sankcjonują postanowienia faszystowskiego rządu Rzeszy Niemieckiej jest w tej mierze jak najbardziej prawidłowe. Co ciekawe, w ten sposób traktowana jest tylko polska mniejszość, wszystkie inne są traktowane lepiej.

Tą politykę Niemiec należy rozpatrywać w zestawieniu z polityką polską wobec mniejszości niemieckiej w Polsce – autochtonów, naszych przyjaciół i sąsiadów, mieszkających głównie na Opolszczyźnie, ale także w wielu innych miejscach, w których mieszkali przed wojną. Państwo polskie traktuje mniejszość niemiecką wzorowo i wręcz modelowo. W zestawieniu zatem tych dwóch polityk, można podnieść pytanie, czy przypadkiem działanie Niemców nie jest celowe? To znaczy czy stosunek państwa niemieckiego – uznającego hitlerowskie ustawodawstwo przeciwko Polakom w Niemczech nie ma na celu spowodowania, żeby w Polsce pewnego dnia nie doszedł do władzy na tyle radykalny polityk, który chciałby doprowadzić sytuację do symetrii. Ta może być przeprowadzona trojako – albo przez ucywilizowanie sytuacji mniejszości polskiej w Niemczech, albo przez ograniczenie praw ludności niemieckiej w Polsce. Ewentualnie w sposób cyniczny tj. rozgraniczenie mniejszości niemieckiej rozumianej jako mniejszość autochtoniczna, której przynależą wszelkie prawa i przywileje, jakie istnieją oraz ludności niemieckiej – obywateli Unii Europejskiej z Niemiec, którzy są w Polsce. Jako środek rozgraniczenie – kwestia podwójnego obywatelska. Byłoby to postawienie sprawy na ostrzu noża, ale zgodnie z duchem niemieckiego sposobu myślenia o mniejszości narodowej z Polski. Z pewnością dwa ostatnie warianty wywołałyby znaczny sprzeciw władz w Berlinie, nie mówiąc już o wielkim rozczarowaniu naszych niemieckich sąsiadów do państwa polskiego, o które oni się przecież nie prosili. Trzeba o tym pamiętać! Jednakże byłoby to dopięcie rozpisanego prawdopodobnie przez Niemców scenariusza doprowadzenia do konfliktu na tle niemieckiej mniejszości narodowej w Polsce.

Z powyższych powodów stawianie tego jako problem graniczny dla partnerstwa stosunków to skrajna naiwność. Nie można się dać rozgrywać Niemcom! Są naszymi przyjaciółmi, ale są Niemcami. Proszę to mądrze interpretować!

Systematyka podejścia do międzynarodowych rozmów o Ukrainie, czy to w formule normandzkiej, czy dowolnej – nie ma żadnego, ale to naprawdę najmniejszego znaczenia dla naszego państwa w ogóle. Najlepiej jest bowiem nie mieć z tą sprawą nic wspólnego, żeby potem nie być obiektem ukraińskich pretensji. Pisaliśmy o tym wiele razy – o Ukrainie niech decydują sami Ukraińcy, pan Poroszenko powinien się spotkać z liderami dwóch powstańczych republik i uzgodnić wszystkie kwestie, tak żeby PRZESTAĆ SIĘ NAWZAJEM ZABIJAĆ. Jeżeli trzeba można im do tego udostępnić dowolny pałac w Warszawie lub gdziekolwiek i zapewnić całą celebrę i honorowe przyjęcie wszystkich stron. Natomiast nie ma po co wkładać naszej chochli do ukraińskiego kotła, bo nic dobrego z tego nie będzie. Jeżeli już, to niech w rozmowach uczestniczy Unia Europejska, której jesteśmy członkiem, a w jej imieniu mandat można powierzyć Niemcom i Francji, bo już i tak de facto to robią. nie ma potrzeby wtykać kija między cudze szprychy, dzieje się, robią, mają odpowiedzialność, tylko im gratulujmy sukcesu. Sami tutaj niczego nie załatwimy, możemy na siebie ściągnąć tylko problemy. W tym kontekście jest to skrajna naiwność, a byłby to dobry postulat, gdyby sugerowano więcej Europy w dyplomacji na tym kierunku, niech pan Tusk i jego włoska koleżanka bardziej postarają się o swoje Euro.

Problematyka budowy baz NATO w Polsce, czy też w ogóle rozmieszczania tu wojsk z krajów sojuszniczych, to kolejny problem, który wynika z błędnego pojmowania naszego bezpieczeństwa. Niestety w tym rachunku mamy pełną rację, albowiem siły w rodzaju brygady wojsk zmechanizowanych, nie są w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa, ale mogą być wykorzystane do prowokacji przez Amerykanów, mających własne interesy wobec Europy i Rosji. Dlatego też, sam niemiecki sprzeciw w tym kierunku należy traktować jako troskę naszego sąsiada i partnera o naszą wspólną przyszłość, ponieważ Niemcy mają pełną świadomość czym ewentualna awantura na wschodzie może się skończyć. Postulat jest więc nie tylko naiwny, ale wręcz szkodliwy i nietrafiony.

Kwestie klimatyczne to osobne wyzwanie. W tej mierze już się na coś przy udziale Lecha Kaczyńskiego zgodziliśmy i niestety będziemy musieli ponieść tego konsekwencje, ale to jest realny koszt funkcjonowania w ramach struktur zachodnich. Musimy się dostosować, chociaż będzie to dla nas rewolucyjne i bardzo kosztowne, ale nie mamy alternatywy. Sprawa nabiera nowego charakteru w związku ze spodziewaną Encykliką papieską, w której ma być zapisana (co wiadomo z przecieków) głęboka troska o ekologię, w tym także sprzeciw wobec wykorzystywania paliw kopalnych – zanieczyszczających środowisko. Można się z tego śmiać, ale to ważny głos, pokazujący że od strony moralnej władze naszego państwa nie mają racji jeżeli chodzi o węgiel. Straciliśmy już wiele lat na ciągłe myślenie o węglu w sposób bezalternatywny, tymczasem alternatywy są – wystarczy skorzystać z nowoczesnych technologii, jak również i sprawdzonych i dostępnych. Jeżeli nie zmienimy sposobu myślenia, to będziemy płacić kary. Negowanie przyjętych zobowiązań, zrobi z nas idiotów, bo czy nie wiedzieliśmy co podpisywaliśmy? Prawie na pewno ten postulat będzie skrajnie skrytykowany jeżeli zostanie użyty, ponieważ z punktu widzenia niemieckiej logiki państwowej w tym w ogóle rozumowania dyplomacji jest nie do pojęcia, uwaga – nie „nie zrozumiały”, ale właśnie nie do pojęcia!

Całość przedstawionych postulatów jest po prostu trudna do zrozumienia, to ewidentna mieszanka, stworzona prawdopodobnie bez głębszego uwzględnienia specyfiki i złożoności naszych wielopoziomowych relacji. Pytanie bowiem jest banalne – co Niemcy dostaną w zamian za te żądania? Owszem, możemy się unosić że załatwienie tych spraw w ogóle definiuje nasze pojmowanie partnerstwa w relacjach, jednakże takie numery to nie z Niemcami, oni prowadzili z nami przez prawie całe XX-lecie międzywojenne wojnę handlową, mają cierpliwość i pieniądze. Co więcej wiedzą, że to my zależymy od nich a nie oni od nas. To w zasadzie przesądza na rzecz Realpolitik zamiast polityki naiwności, czy też naiwnych życzeń.

Chociaż, tak na marginesie, to być może takie otwarte postawienie sprawy może być docenione przez stronę niemiecką, ponieważ w swojej naiwności i prostocie jest szczere, a podstawą wszelkich dobrosąsiedzkich i sojuszniczych stosunków jest szczerość.

Krakauer

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.